jozek jozek
87
BLOG

Przybory na nowe rozdanie

jozek jozek Polityka Obserwuj notkę 12

 

W pełnej krasie ostatniej kampanii wyborczej, jeden ze znanych aktorów, zapytany jak skłoniłby wspołobywateli do pójścia na wybory powiedział, że należy wytłumaczyć iż wybory to jak wynajęcie hydraulika (lub ślusarza) do wykonania konkretnej roboty w domu, tyle że takiej dłuższej trwajacej cztery lata. Potem ową robotę należy obiektywnie ocenić, wynagrodzić lub skrytykować w zależności od efektu, ale podejście powinno być takie jak do ekipy wynajętych fachowców, oby solidnych.

 

Skojarzenie sprzed lat, malutki czarno-biały ekran enerdowskiego Rekorda, na którym akurat produkują się najlepsi z najlepszych. Scenka prościutka, choreografia też, a intryga rozwija się wokół niedomykających się drzwi, w których niestety brakuje zamka i wiatr jesienny wwiewa i wywiewa nieproszonych gości. W ten poetycki, acz nieco uciążliwy anturaż przybywa zamówiony ślusarz, wdaje się towarzyską konwersację, błyszczy erudycją, w końcu przechodzi do rzeczy i dopytuje się szczegółowo, gdzie ów zamek należy zamocować, przymierzając go do drzwi na różnych wysokościach. No i jeden z Gospodarzy zauważa, że ślusarz używa do tej czynności dość potężnej knigi, na której stoi jak byk ‘Zamek’ (niejakiego Kafki), a oni przecież woleliby taki zwykły, prosty z zasuwką. Ślusarz na to wpada w szał, płacz i wybucha, że on tęskni za wielką literaturą i nawet sam tworzy, że ta codzienność i banał go przytłaczają, by na końcu wykrzyczeć rozpaczliwie ‘zdobąćmyż się wreszcie Panowie w życiu na odrobinę umowności’ (1).

 

Ów ślusarz-romantyk zrodzony z wyobraźni nieodżałowanego Jeremiego Przybory, to człowiek, który czuje powołanie do rzeczy wielkich. W owych czasach zdarzało się nawet, że tacy jak on dostawali misję zmieniania świata, zatem ochoczo po horyzonty sięgali nowe, a kiedy rzeczywistość zmuszała ich do zniżenia się na poziom banału, to z fantazją zdobywali się nie tylko na odrobinę, ale i na umowność pełną gębą. Ówcześni ‘normalsi’, czyli osoby niedotknięte amnezją dotyczącą uporządkowanych czasów sprzed 1939, o ideologii nie dyskutowali (nie widząc zbytnio sensu), a różne uciążliwości otaczającej umowności znosili cierpliwie, psiocząc delikatnie ‘na starte dwa hasła, na napis brak masła’, utyskując ‘na brzydki bliźniego uczynek, na braczek rzucony na rynek’ i konkludując z rezygnacją, że ano widać ‘taka gmina’. Czasem któryś nie wytrzymywał i palnął gromko coś o ‘rządach ciemniaków’, niewprost sugerując by taki np wielki wielbiciel poezji Norwida, naczelny patriota i główny ideolog, towarzysz Kliszko, lepiej się zajął jakąś działalnością bardziej użyteczną dla obywateli.

 

W rozlicznych odniesieniach do peerelu chętnie się pisze o opresji, zdradzie, agentach, korupcji, cwaniactwie, ucisku bratniej przyjaźni – a tak rzadko o powszechnej wszechogarniającej głupocie, ustrojonej w intelektualno-ideologiczne ozdubasy, nieznośnie nadętej we frazesy i tani patos. Chyba dlatego, że głupota najlepiej przetrwała zmianę systemu, okazała się czymś rodzimym, wstydliwym, bo nieimportowanym na sowieckich tankach, można ją do dziś łatwo pokazać palcem, niezmienioną od kilkudziesięciu lat, czasem w lustrze nawet (tak, tak pokory nigdy nie za wiele), bo niewystępuje w stanie absolutnie czystym, często wystarczy homeopatyczna dawka...

Niemiłe to uczucie, gdy ‘odkrywa się’ ze zgrozą, że ‘czerwoni’ to nie byli jacyś kosmici nasłani przez obcą cywilizację (Żydzi, Sowieci – stosować wymiennie), że komunę instalowali i podtrzymywali przy życiu nasi rodzimi swojscy głupole ‘temi rencami i temi palcyma’, którzy  po 1989 nie tylko nie wyginęli, ale przekazali swe cenne tradycje i ‘savoir-faire’ na nowe pokolenie. Gdyby hipotetycznie wyobrazić sobie katastrofę dziejową i powrót komuny (pod jakimkolwiek sztandarem) to szeregi pożytecznych idiotów są gotowe, aby tylko dostać swą szansę, wyjść ponad przeciętność - czekają ‘na znak’ jak psy Pawłowa z piosenki Ciechowskiego. Ściągi historyczne są, wystarczy sięgnąć do szczegółów jak tego prania mózgów dokonano w latach 1945-1955, po to by potem taki Gomułka dostał szczere i spontaniczne poparcie narodu w 1956 (bo przecież sami ubecy i oportuniści na tym słynnym wiecu nie byli).

NB przypomnę krewkim antykomunistom, że ekolodzy, geje, liberały, kontestatorzy – jednym słowem lewacy różnej maści do instalowania komuny nigdy się nie nadawali, chyba raczej na mięso armatnie czy konkretniej na budowę łagrów. Wytrwalsi w tym są ideowi romantycy wspierani przez niezatapialnych oportunistów (ładniej: zwolenników politycznej poprawności) ...

 

W analizach powyborczych rozlega się biadolenie, że nowym rządzącym brak wizji (i fonii?), brak indywidualności, no i idea, jakaś wielka idea gdzieś się zatraciła, nie będzie w co wierzyć i komu ufać. Kto i co będzie mobilizować szeregi romantyków-marzycieli śniących o świetlanej przyszłości i wielkich czynach? A przecież – niezależnie czy rządzi PiS czy PO – chodzi o to by ‘robić swoje’, skromniutko i konkretnie, jak ekipa remontowo-budowlana na działce w sąsiedztwie. Bo potem sami dumnie rozliczają się z konkretów właśnie, a nie z mocy zadęcia w fanfary i z ilości łopoczacych sztandarów. A jeśli wybudują przy okazji jakiś stadion w wolnych ‘mocach przerobowych’? Miło będzie.

 

Pozdr./J.

(1) cytuję z pamięci, teksty KSP gdzieś mi wcięło przy jakiejś przeprowadzce. Gwoli przypomnienia tym, którzy chcieliby sobie w głowie odtworzyć scenkę bardziej 'wizualnie', postać ślusarza wykreował genialnie Wiesław Gołas. 

 

jozek
O mnie jozek

niedogmatyczny liberał, nierewolucyjny antysocjalista, zaszczepiony dożywotnio na polityczną poprawność, bez amnezji po peerelu, ale też i bez komuszych fobii, uznaje wszelkie racje pod prostym warunkiem 'przekonaj mnie'

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka